Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/220

Ta strona została przepisana.

La Mola w tym stanie prędzej można było wziąć za posąg z marmuru Paroskiego, aniżeli za ciało umierającego człowieka wskutek ran.
— Biedny chłopiec!... — przemówiła Gillonna, zwracając uwagę nie tyle na swą robotę, ile na przedmiot swej troskliwości.
— Wszak prawda, że piękny?... — powiedziała Małgorzata z królewską iście szczerością.
— Taks pani. Lecz zdaje mi się, że byłoby lepiej podnieść go z podłogi i położyć na to posłanie, o które jest teraz oparty.
— To prawda — odrzekła Małgorzata.
Obie kobiety nachyliły się i połączoną siłą podniosły La Mola, i położyły go na wielką z rzeźbionemi poręczami sofę, stojącą przed oknem, które następnie otworzyły, dla odświeżenia powietrza.
Poruszenie to przebudziło La Mola; westchnął, otworzył oczy i zaczął doświadczać tej niewymownej błogości, jaka zwykle towarzyszy wszystkim wrażeniom rannego, wtedy, gdy ten, powracając do życia, poczuje chłód świeżego powietrza, zamiast pożerającego ognia, i woń balsamów, zamiast nieprzyjemnego odoru krwi.