jętą odbieraniem, pisaniem, rozpieczętowywaniem listów, wydawaniem rozkazów i zwracającą się do jednych z łaskawem słówkiem, do innych znowu z uśmiechem.
Ci, do których się ona najmilej uśmiechała, byli najwięcej zakurzeni i zbroczeni krwią.
Pośród tego hałasu, panującego wewnątrz Luwru, z ulicy słyszeć dawały się strzały, ciągle się wzmagające.
— Nie dostanę się do niej — pomyślała Małgorzata po trzech próżnych usiłowaniach, ażeby przejść pośród wart.
— Ha! aby nie tracić czasu, pójdę lepiej do brata.
W tej chwili przebiegł obok niej Gwizyusz, który, zawiadomiwszy królowę-matkę o śmierci admirała, powracał na miejsce morderstw.
— O! Henryku — zawołała Małgorzata — gdzie jest król Nawarry?
Książę spojrzał na nią z uśmiechem zadziwienia, skłonił się i, nie odpowiedziawszy ani słowa, wyszedł ze swoimi żołnierzami.
Małgorzata przystąpiła do kapitana, z Luwru wychodzącego, który przed wyjściem rozkazał swoim żołnierzom ponabijać broń.
— Gdzie król Nawarry?... — zapytała Małgorzata.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/226
Ta strona została przepisana.