Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/229

Ta strona została przepisana.

— A! on zginął — zawołała Małgorzata, zatrwożona złowrogiemi twarzami, wyrażającemi jeżeli nie zemstę, to przynajmniej niezmienną wolę. Tak, tak, teraz wszystko pojmuję... użyto mnie jako przynętę... jestem sidłem, do którego zwabiono hugonotów... O! wejdę, niech mnie zabiją.
I Małgorzata biegała jak szalona po korytarzach i krużgankach.
Nagle, przechodząc obok maleńkich drzwiczek, usłyszała cichy, prawie ponury śpiew, tak był jednostajny.
W poblizkiej komnacie jakiś drżący głos mówił kalwiński psalm.
— A! to mamka mego brata, dobra Magdalena... tak, to ona!... — zawołała Małgorzata, w której głowie zabłysła nagle szczęśliwa myśl — ona to... Boże Chrześcijan, dopomóż mi.
W rzeczy samej, po ostrzeżeniu Małgorzaty, po rozmowie z Renem, po wyjściu od królowej-matki. któremu tak się sprzeciwiała biedna suczka Febe, Henryk Nawarski spotkał kilku panów katolickich, którzy, chcąc mu okazać swoje uszanowanie, odprowadzili go do domu.
Tutaj czekało na niego przeszło dwudziestu hugonotów, którzy, skoro zebrali się u młodego swego wodza, nie chcieli go odstąpić: tak to prze-