Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/269

Ta strona została przepisana.

razy po pokoju; potem schwycił Małgorzatę za rękę.
Ręka ta była sztywna i zlodowaciała.
— Do widzenia, moja siostro — rzekł książę — nie chciałaś mnie pojąć, przypisz więc sama sobie nieszczęścia, jakie mogą wyniknąć.
Małgorzata pobladła i pozostała nieruchoma na miejscu.
Książę odchodził; Małgorzata nie prosiła go, aby pozostał.
Lecz zaledwie znikł w korytarzu, sam natychmiast powrócił.
— Słuchaj, Małgorzato — rzekł — zapomniałem ci powiedzieć, że jutro o tej godzinie król Nawarry już żyć nie będzie.
Małgorzata krzyknęła; myśl, że jej użyto, jako narzędzie do zamordowania Henryka, trwożyła ją aż do głębi duszy.
— I ty nie przeszkodzisz temu?... — zapytała — nie obronisz swego najlepszego, najwierniejszego sprzymierzeńca!
— Od wczorajszego dnia król Nawarry przestał być moim sprzymierzeńcem.
— Któż więc jest nim?
— Gwizyusz. Wytępiając hugonotów, Gwizyusz stał się królem katolików.