— Więc syn Henryka II-go uznaje za swego króla księcia Lotaryngii!...
— Nie jesteś dzisiaj w stanie, Małgorzato, nic pojąć.
— Przyznam, że napróżno staram się przeniknąć twą myśl.
— Siostro, pochodzenie twoje, nie jest niższem od pochodzenia księżnej de Porcian; Gwizyusz jest tak śmiertelny, jak i król Nawarry; a więc! wystaw sobie, Małgorzato, trzy rzeczy, wszystkie prawdopodobne: pierwsza, że księcia Gwizyusza obiorą królem Polskim; druga, że ty mnie kochasz tak, jak ja ciebie; wtedy... ja zostanę królem Francyi... a ty... ty... zostaniesz królową katolików.
Małgorzata zakryła swą twarz rękoma, zdumiona głębokością obmyślanych planów i widoków młodzieńca, którego u dworu nikt nie miał za bardzo przenikliwego.
— Lecz — zapytała Małgorzata, po chwili milczenia — ty nie trzymasz strony księcia Gwizyusza, również jak i nie dbasz o dobro króla Nawarry?
— Co się stało, odstać się już nie może!... — głucho odrzekł książę.
— Jeżeli trzymałem stronę księcia, miałem bezwątpienia swoje powody.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/270
Ta strona została przepisana.