Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/300

Ta strona została przepisana.

— Gillonno! — powiedziała — noc nadchodzi, sądzę, że już czas odnieść klucz.
Gillonna uśmiechnęła się i wyszła.
Lecz — mówiła dalej Małgorzata — jeżeli pan jesteś w Paryżu sam jeden i bez przyjaciół, cóż poczniesz?
— Pani! przyjaciół znajdę wkrótce; podczas mojej ucieczki, stanęła mi w myśli moja matka katoliczka; zdawało mi się, że ją widzę unoszącą się przedemną z krzyżem w ręku, na drodze prowadzącej do Luwru: wtedy to uczyniłem ślub, że jeśli mnie Bóg ocali, przyjmę wiarę mojej matki. Bóg wyświadczył mi więcej, pani, nie tylko zachował mi życie, lecz zesłał mi anioła na pocieszenie tego życia.
— Lecz pan nie jesteś w stanie chodzić, po zrobieniu kilkudziesięciu kroków, padniesz bez zmysłów.
— Pani! próbowałem dzisiaj rano chodzić po tym gabinecie; prawda, że stąpam zwolna i że chód ten sprawia mi ból dotkliwy; lecz bylebym się tylko dostał na plac Luwru, o reszcie nie myślę; zdaje się zupełnie na los szczęścia.
Małgorzata opuściła głowę na rękę i głęboko się zamyśliła.
— A król Nawarry? — zapytała — już pan o nim nie mówisz. Zmieniając religię, czy zmie-