ze wzrokiem Małgorzaty, i spoczął na nim, jakby przyciągany siłą magnetyczną.
— Więc czujesz się panie de La Mole niezdolnym do ukrycia tajemnicy?... — zapytała łagodnie Małgorzata, która wsparta na poręczy krzesła i na pół ukryta w cieniu ciężkiej firanki, napawała się przyjemnością czytania w sercu młodzieńca, będąc dla niego niewidzialną.
— Pani!... — powiedział La Mole — mam dziwny charakter; nie dowierzam sobie, a szczęście bliźniego mnie oburza.
— Czyje szczęście?... — zapytała Małgorzata uśmiechając się. — A tak! szczęście króla Nawarry. Biedny Henryk!
— Widzisz, Wasza królewska mość, że on szczęśliwy — zawołał żywo La Mole.
— Szczęśliwy?...
— Tak jest, ponieważ go Wasza królewska mość żałujesz.
Małgorzata zaczęła wyskubywać jedwab ze swego woreczka i strzępić złote torsady.
— A więc pan nie chcesz widzieć się z królem Nawarry?... — zapytała. — Czy już pan postanowiłeś?...
— Obawiam się, ażebym w tej chwili nie przeszkodził Jego królewskiej mości.
— Az księciem d’Alençon, moim bratem?
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/303
Ta strona została przepisana.