Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/307

Ta strona została przepisana.

knęła za sobą drzwi, i oparłszy się o ścianę, przycisnęła ręką, mocno bijące serce.
— Otwórz, Gillonno!... — powiedziała. Gillonna wyszła z pokoju, i po chwili, twarz króla Nawarry, nacechowana dowcipem, i w której przebijało się cokolwiek niedowierzania, ukazała się z po za portyery.
— Pani żądałaś się ze mną widzieć?... — rzekł król Nawarry do Małgorzaty.
— Tak jest. Czy Wasza królewska mość odebrałeś mój list?
— Przyznaję się, że nie bez zadziwienia — odpowiedział Henryk, oglądając się z niedowierzaniem, które jednak wkrótce znikło.
— I nie bez niespokojności, nieprawdaż, panie?... — dodała Małgorzata.
— Przyznaję się pani i do tego. Jednak będąc otoczonym ze wszech stron nieubłaganymi nieprzyjaciółmi i przyjaciółmi, może daleko groźniejszymi od samych nieprzyjaciół, przypomniałem sobie, że pewnego razu w oczach pani jaśniała wspaniałomyślność; było to w wieczór naszego ślubu; innego razu, widziałem w tym wzroku jaśniejące męztwo; było to w dniu wczorajszym, w dniu, w którym miałem zginąć.
— Tak, to prawda — powiedziała Małgo-