— Nieszczęśliwy!... — zawołała królowa stłumionym głosem, i porywając swego męża za rękę. — Jakto, czyż nie widzisz, że nic jeszcze nie jest uratowane, przeciwnie, wszystko zagrożone: i wolność i korona i życie?.. Biedny zaślepieńcze! Nieprawdaż, że mój list uważałeś tylko za oznaczenie schadzki? Sądziłeś, że Małgorzata, oburzona twoją oziębłością, chce przeciw temu coś przedsięwziąć.
— Ależ pani — rzekł Henryk zdziwiony — przyznaję...
Małgorzata wzruszyła ramionami, z wyrazem twarzy, niepodobnym do oddania.
W tejże chwili dały się słyszeć szybkie kroki po za tajemnemi drzwiczkami.
Małgorzata pociągnęła króla w stronę tych drzwiczek.
— Słuchaj!... — wyrzekła.
— Królowa-matka wychodzi ze swoich pokoi — odezwał się ktoś cicho drżącym z bojaźni głosem, po którym Henryk poznał natychmiast panią de Sauve.
— Dokąd idzie?... — zapytała Małgorzata.
— Do Waszej królewskiej mości.
Coraz cichszy szelest jedwabnej sukni dał poznać, że się pani de Sauve oddaliła.
— O! o!... — zawołał Henryk.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/314
Ta strona została przepisana.