Ale Małgorzata, z właściwy kobietom delikatnością, wybawiła go od tej nieprzyjemności.
— Najjaśniejszy panie!... — powiedziała. — Zapomnieliśmy, że ranny potrzebuje odpoczynku. Ja sama upadam ze znużenia. A! trzymaj go gdyż blednie.
La Mole w istocie bladł, lecz bladł wskutek ostatnich słów Małgorzaty, które sobie tłomaczył zgodnie ze swemi życzeniami.
— I cóż pani?... — rzekł Henryk. — Nie może być nic prostszego; wszak możemy opuścić pana de la Mole?
Młodzieniec rzucił na Małgorzatę błagające spojrzenie, i nie zważając na obecność dwóch ukoronowanych osób, padł na krzesło, wycieńczony bólem i znużeniem.
Małgorzata pojęła miłość w tem spojrzeniu, a rozpacz w tej słabości.
— Najjaśniejszy panie!.. — powiedziała. — Wypada Waszej królewskiej mości, coś zrobić dla tego młodego szlachcica, który poświęcał życie dla swego króla, gdyż pomimo ran, pośpieszył tutaj zawiadomić cię o śmierci admirała i Téligny’ego; wypada więc, mówię Waszej królewskiej mości, zrobić dla niego łaskę, za którą całe życie będzie ci wdzięcznym.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/330
Ta strona została przepisana.