Ta strona została przepisana.
jak gdyby spał na swojem łóżku, wysłanem skórami niedźwiedzi bearneńskich.
La Mole zasnąłby może również jak i król; lecz Małgorzata nie spała.
Przewracała się ona z boku na bok, a szelest tego ruchu mieszał myśli i niszczył sen młodzieńca.
— On jeszcze tak młody — mówiła do siebie Małgorzata, usypiając — tak bojaźliwy, a może nawet, a! to będzie rzecz ciekawa: może nawet będzie śmieszny; oczy jednak ma prześliczne... figurę zachwycającą; lecz jeżeli... jeżeli... jest tchórzem!.. Uciekał... wyrzeka się wiary... to źle; a! tak pięknie zaczęłam marzyć; dalej!... Zostawmy wypadki naturalnemu biegowi, poddając je opiece potrójnego bóstwa tej roztrzepanej Henriety.
Nad rankiem Małgorzata zasnęła, szepcząc: „Eros”, „Cupido”, „Amor”.