Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/349

Ta strona została przepisana.

szcze raz zobaczyć trupa tego szanownego męża. Śliczna pogoda. Zdaje mi się, że wszyssko dzisiaj zakwitło. Powietrze przepełnione świeżością i zapachem; jestem zdrów, jak już dawno nie byłem. Jeżeli zechcesz, kochana matko, wsiądziemy na koń i pojedziemy do Montfaucon.
— Pojechałabym chętnie, mój synu — odpowiedziała Katarzyna — lecz oznaczyłam schadzkę, której nie radabym opuścić; a co większa, wybierając się w odwiedziny do osoby tak znakomitej jak pan admirał, wypadałoby wezwać dwór cały. Będzie to sposobność dla spostrzegacza, do czynienia ciekawych spostrzeżeń. Zobaczymy: kto pojedzie, a kto pozostanie.
— Masz słuszność, kochana matko; odłóżmy tę wycieczkę na jutro. Tymczasem, porozsyłaj zaproszenia ze swej strony, ja... albo lepiej nie zapraszajmy nikogo. Powiemy tylko, że tam będziemy, a wtedy, każdy będzie mógł udać się za nami, lub pozostać, według swej woli. Do widzenia, kochana matko; pójdę trąbić na rogu.
— Karolu, zabijasz się. Ambroży Parć ciągle ci to mówi, i ma słuszność; ta zabawka nic jest dla ludzi z twoją siłą.
— Ba, ba, ba! — rzekł Karol. — Chciąłbym wiedzieć na pewno, że od tego umrę. Wtedy pochowałbym tu wszystkich, nawet Henryka,