Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/357

Ta strona została przepisana.

— Doskonale! niech mu dadzą jednego z moich koni.
La Mole, niczego też więcej nie pragnął.
Ambroży Paré przyszedł jak zwykle, opatrzyć mu rany.
La Mole przedstawił mu konieczną potrzebę przedsięwzięcia wszystkich potrzebnych środków, któreby mu dozwoliły towarzyszyć konno orszakowi.
Zresztą, obydwie rany już się zamknęły, tylko rana na ramieniu jeszcze go urażała.
Lekarz Ambroży Paré przylepił choremu na rany kitajkę gumowaną, jak to zwykle czynili w tych czasach, i zaręczył ranionemu, że byleby tylko unikał gwałtownych ruchów podczas konnej jazdy, wszystko pójdzie dobrze.
La Mole był przepełniony radością.
Pomimo osłabienia, wynikłego z utraty krwi i lekkiej gorączki, jaka się zwykle wywiązuje u ranionych, czuł się daleko zdrowszym.
Z drugiej strony spodziewał się, że Małgorzata będzie niezawodnie w orszaku; będzie więc miał sposobność ujrzenia Małgorzaty.
Skoro zaś widok Gillonny był mu przyjemnym, nie wątpił, że stokroć większą przyjemność sprawi mu widok jej pani