Henryk spostrzegłszy to, zrozumiał wszystko i nie omieszkał się poprawić.
— Zresztą — powiedział — dlaczegóżbym nie miał jechać? Jestem katolikiem i powinienbym coś uczynić dla swej nowej wiary.
Następnie, zwracając się do Karola IX, dodał:
— Wasza królewska mość może liczyć na mnie; bardzo mi będzie przyjemnie towarzyszyć ci, gdziekolwiekbyś się udał.
I szybko spojrzał dokoła, ażeby się przekonać, jak też wiele brwi się zmarszczyło.
Na nikogo więc z całego orszaku nie zwracano tyle uwagi, ile na Henryka, tego syna bez matki, tego króla bez królestwa,, tego hugonota-katolika.
Jego twarz charakterystyczna, prostota w obejściu, poufałość w przestawaniu z niższymi, poufałość, która była prawie naganną dla króla, poufałość, której nabył w młodości, bawiąc pomiędzy góralami, i którą zachował do śmierci, łatwo dawały go poznać licznym widzom, z których niejeden zawołał:
— Na mszę, Henryku, na mszę!
Na co Henryk odpowiadał:
— Byłem na niej wczoraj, byłem dzisiaj i będę jutro. Zdaje mi się, że to dosyć.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/364
Ta strona została przepisana.