Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/376

Ta strona została przepisana.

Teraz był czas na obydwie księżniczki ażeby opuściły orszak; okoliczności bardzo temu sprzyjały, wszyscy skręcali właśnie na drodze, obok wysokiego żywopłotu.
Tani de Nevers powiedziała kilka słów do ucha swemu kapitanowi.
Małgorzata dala znak Gillonnie, i cztery osoby puściwszy się drogą, zatrzymały się ukryte za krzakiem, najbardziej zbliżonym do miejsca, gdzie miał zajść wypadek, którego być świadkami, tak gorąco pragnęły.
Nie było więcej nad trzydzieści kroków od tego krzaku do piemontczyka, będącego, jak to już wyżej powiedzieliśmy, w uniesieniu, i czyniącego gwałtowne ruchy przed panem admirałem.
Małgorzata zsiadła z konia, pani de Nevers, Gillonna i kapitan uczynili to samo; ten ostatni wziął lejce wszystkich czterech koni.
Świeża i miękka murawa, dostarczyła trzem damom siedzenia, jakiego nieraz napróżno pragną księżniczki.
Krzak był przejrzysty i pozwalał wszystko widzieć.
La Mole objechał do kola.
Stępem zbliżył się do piemontczyka i uderzył go ręką po ramieniu.