Coconnas obrócił się.
— A!... — zawołał — więc to nie sen, pan żyjesz jeszcze?
— Tak panie!... — odpowiedział La Mole — żyję jeszcze. Prawda, że to nie pańska wina, lecz z tem wszystkiem, żyję.
— Do kroćset dyabłów! dobrze pana poznaję — odparł Coconnas — poznaję, pomimo tej bladości. Kiedyśmy się widzieli ostatnim razem, byłeś pan daleko czerwieńszym.
— I ja — powiedział La Mole — poznaję pana, pomimo tej żółtej kresy na twarzy; kiedy nią pana uczęstowałem, byłeś pan bledszym.
Coconnas przygryzł usta, lecz ponieważ sobie postanowił prowadzić rozmowę tonem ironicznym, rzekł:
— Nieprawdaż, panie de La Mole, że jest to bardzo ciekawem, nadewszystko dla hugonota, widzieć pana admirała zawieszonego na żelaznym haku? a są nawet ludzie, którzy upewniają, żeśmy wycięli wszystkich hugonotków przy piersiach matek.
— Hrabio!... — powiedział La Mole kłaniając się — nie jestem już hugonotem; mam szczęście być katolikiem.
— Aha!... — zawołał Coconnas, wybucha
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/377
Ta strona została przepisana.