Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/383

Ta strona została przepisana.

w upadku, pociągnął za sobą swego przeciwnika, obaj stoczyli się w parów.
Małgorzata i księżna de Nevers widząc, że konający szukają jeszcze sposobności dobicia się, pospieszyły ku nim z kapitanem straży.
Lecz nim zdążyły do nich przybiedz, ich oczy zamknęły się, ręce zesztywniały, i każdy z zapaśników wypuściwszy swój oręż, wyciągnął się konwulsyjnie.
Wielka kałuża krwi otaczała ich na około.
— O! mężny, mężny La Mole!... — zawołała Małgorzata, nie mogąc już dłużej powstrzymać swego uwielbienia. — A! przebacz mi, przebacz, żem śmiała powątpiewać o twojej odwadze.
I oczy jej napełniły się łzami.
— Niestety! niestety!... — szepnęła księżna — waleczny Annibal... Powiedz, pani, powiedz, czyś kiedy widziała dwóch lwów, bardziej nieustraszonych?
I rozpłynęła się we łzach.
— Na Boga! śliczne cięcia!... — uczynił uwagę kapitan, usiłując zatamować krew płynącą strumieniami. — Hej! hej! bywaj!
Słowa te ściągały się do człowieka, jadącego wózkiem pomalowanym na czerwono.
— No i cóż!... — zawołał kapitan — ruszaj