Przeciwnie, Coconnas był na wskroś przeszyty aż do płuc, a powietrze, wychodzące z rany, chwiało płomieniem świecy.
Paré nie chciał być odpowiedzialnym za piemontczyka.
Księżna de Nevers była w rozpaczy.
Ona to, polegając na sile, zręczności i męztwie piemontczyka, wstrzymała Małgorzatę w chwili, kiedy ta chciała przerwać pojedynek.
Księżna miała chęć przenieść Coconnasa do pałacu Gwizyuszów i mieć około niego staranie, jakie już przedtem podejmowała.
Lecz w następstwie zaszłych wypadków, co chwila należało się spodziewać księżnie, przyjazdu męża z Rzymu; mężowi zaś wydałoby się bezwątpienia dziwnem, że jakiś nieznajomy, pod jego nieobecność, został przyjęty do grona familijnego.
Małgorzata, chcąc ukryć przyczyny ran, rozkazała odnieść obydwóch do swego brata, księcia d’Alençon, u którego, jak już wiadomo, jeden z nich mieszkał od niejakiegoś czasu.
Nadto królowa oświadczyła, że ci panowie, podczas przechadzki spadli z koni; lecz kapitan, będący świadkiem pojedynku, rozgłosił prawdę.
Paré miał równą pieczę o obydwóch ranionych, którzy przechodzili podczas wyzdrawiania rozmaite zmiany, zależące od rodzaju ich ran.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/386
Ta strona została przepisana.