Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/396

Ta strona została przepisana.

La Mole ciągle zbliżał się.
Coconnas szeptał:
— A! to ty, zawsze ty, wiecznie ty! Zbliż się. A! grozisz mi, pokazujesz mi pięść, śmiejesz się! zbliż się, zbliż się więc! A! tak, krok za krokiem; zbliż się tutaj... przybądź... niech cię zamorduję.
I w rzeczy samej, Coconnas popierając groźbę gestem, w tej chwili, kiedy La Mole nachylił się do jego łóżka, z pod poduszki dobył sztyletu.
Lecz natężenie, z jakiem Coconnas podniósł się, wyczerpało jego siły.
Ręka, wyciągnięta dla pchnięcia nieprzyjaciela, opadła, wypuściła sztylet, a umierający upadł na poduszki.
— Dalej, dalej! — mówił La Mole, zlekka podnosząc mu głowę i zbliżając czarkę do jego ust. — Wypij to, biedny mój towarzyszu, inaczej wszystko się w tobie spali.
Tę właśnie czarkę, którą La Mole podawał piemontczykowi, Coconnas w malignie wziął za zaciśniętą i grożącą pięść.
Lecz dotknąwszy się usty skutecznego lekarstwa, które ochłodziło mu spieczone usta i piersi, Coconnas cokolwiek przyszedł do siebie; poczuł, że jego ciało przejmuje jakieś przyjemne uczucie, spojrzał na swego nieprzyjaciela La Mola, pod-