Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/426

Ta strona została przepisana.

kowego pokoju wielkiemi kroki. Po długiem rozmyślaniu, zatrzymał się przed klepsydrą.
— A! a!... — powiedział — zapomniałem ją przewrócić, a może piasek już się dawno przesypał.
Potem spojrzał na księżyc wychodzący z po za czarnej chmury, obok dzwonnicy katedry Notre-Dame, i dodał:
— Dziewiąta godzina. Gdyby miała przyjść, przyjdzie, jak zwykle, za godzinę lub za półtorej; na wszystko wystarczy czasu.
W tej chwili dał się słyszeć na moście odgłos kroków.
René przyłożył ucho do długiego lejka, wychodzącego na ulicę i zakończonego miedzianym maskaronem.
— Nie, to nie ona ani nie one. To kroki męzkie; zatrzymali się przed mojemi drzwiami; przyszli więc do mnie. W tej chwili rozległy się trzy silne uderzenia.
René szybko zeszedł na dół. Potem nie otwierając jeszcze drzwi, zaczął nadsłuchiwać. Trzy uderzenia ponowiły się.
— Kto tam?... — zapytał René.
— Czy koniecznie mamy wymienić swoje nazwiska?... — zapytał jakiś głos.