Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/428

Ta strona została przepisana.

René czekał objaśnień ze strony młodych ludzi.
Było tak cicho, że można było słyszeć gwiżdżący oddech piemontczyka, jeszcze nie zupełnie wyleczonego.
— René... — zapytał nakoniec Coconnas — jesteś człowiekiem uczonym, powiedz mi też z łaski swojej, czy pozostanę kaleką, to jest, czy mnie nie przestanie dręczyć ten krótki oddech, który mi nie pozwala dosiąść konia, robić bronią i zajadać jajecznicy na słoninie.
René przyłożył ucho do piersi piemontczyka i uważnie liczył uderzenia pulsu w płucach.
— Panie hrabio, wyzdrowiejesz zupełnie.
— Czy niezawodnie?
— Ręczę ci.
— Bardzo mnie to cieszy.
Znowu nastąpiło milczenie.
— Czy pan hrabia, nie życzy sobie jeszcze dowiedzieć się czego?
— I owszem — odpowiedział Coconnas — chciałbym się dowiedzieć, czy jestem naprawdę zakochany.
— Jesteś pan zakochany — odrzekł Rané.
— Zkąd pan wiesz o tem?
— Ztąd, że się pan o to pytasz.