Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/440

Ta strona została przepisana.

Oczy Henriety, bacznie utkwione w La Molu, podczas gdy mówił, zwróciły się na piemontczyka w celu zbadania, czy twarz szlachcica zgadza się z miłosnemi słowy jego przyjaciela.
Bezwątpienia była zadowoloną; z wyrazu jego twarzy, gdyż rumieniąc się i wstrzymawszy oddech, powiedziała do Coconnasa z uśmiechem, który dał widzieć podwójny rząd pereł oprawnych w koral.
— Czy to prawda?
— Kroćset dyabłów! — zawołał Coconnas, oczarowany tem spojrzeniem — czy to prawda!.... — O! tak, pani, to prawda! prawda, na twe życie... prawda na mą śmierć!...
— Więc zbliż się — powiedziała Henrieta, wyciągając ku niemu rękę z pełnem wdzięku pomięszaniem, a które zdradzały jej przymglone oczy.
Coconnas, rzuciwszy w górę swój tok aksamitny, w jednym poskoku znalazł się obok młodej kobiety.
La Mole, posłuszny skinieniu Małgorzaty, także się do niej zbliżył.
W tej chwili René pokazał się we drzwiach, w głębi pokoju.
— Milczenie! — zawołał głosem, który natychmiast przytłumił ten ogień... — milczenie!