Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/45

Ta strona została przepisana.

Małgorzata wyrwała mu prawie z rąk list, z chciwością go otworzyła i, przekonawszy się, że był to ten sam, którego żądała, wydała okrzyk radości i zbliżyła papier do świecy.
Papier zapalił się i po chwili pozostał tylko popiół.
Lecz Małgorzata, jakby się obawiając, ażeby i w popiele nie szukano śladów jej nierozsądnego zwierzenia, zdeptała go nogami.
Książę Gwizyusz śledził oczyma swą kochankę, podczas tej całej gorączkowej czynności.
— A więc, Małgorzato — zapytał po chwili — jesteś już teraz zadowoloną?
— Zupełnie; brat twój wybaczy mi twoją miłość, skoro zaślubiłeś księżnę de Porcian, lecz nie przebaczyłby mi nigdy odkrycia tajemnicy z której się tobie zwierzyłam.
— To prawda — mówił, książę Gwizyusz — w tenczas kochałaś mnie.
— I teraz kocham cię, Henryku, bardziej niż kiedykolwiek.
— Ty, pani?
— Tak ja; nigdy bowiem nie potrzebowałam tak szczerego i poświęcającego się przyjaciela, jak teraz. Ja, królowa bez tronu... żona bez męża...