Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/460

Ta strona została przepisana.

— I owszem byłem raz; wszak ci o tem mówiłem.
— I nigdy tam nie pójdziesz, nie uprzędziwszy mnie pierwej?
— Nigdy.
— Przysięgnij.
— Przysiągłbym, gdybym był jeszcze hugonotem. Lecz...
— Lecz cóż?
— Lecz religia katolicka, której zasad w tej chwili się uczę, wzbrania przysięgać.
— Gaskończyk!... — zawołała pani de Sauve, potrząsając głową.
— Lecz Karolino — rzekł Henryk — jeżeli ja cię z kolei zapytam, czy odpowiesz mi szczerze na moje zapytania?
— O! niezawodnie — odpowiedziała młoda kobieta. — Wcale niemam potrzeby ukrywania się przed tobą.
— Zobaczymy, Karolino — rzekł król — objaśnij mnie też, dlaczego tak upornie sprzeciwiałaś się mojemu ożenieniu; po moim zaś ślubie przestałaś być okrutną dla mnie, dla mnie, niezgrabnego Bearneńczyka, dla mnie, śmiesznego parafianina, dla mnie, biednego księcia, nie będącego w stanie utrzymać blasku swej korony?