Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/48

Ta strona została przepisana.

— Może każesz pani zawołać swoje kobiety?... — zapytał król.
— Zgadzam się i na to, chociaż przyznaję, że wołałbym być sam na sam.
Powiedziawszy to, król zbliżył się do gabinetu.
— Nie!... — zawołała Małgorzata, zastępując mu drogę — nie, niema potrzeby, jestem gotowa wysłuchać Waszą królewską mość.
Bearneńczyk wiedział już czego chciał rzucił bystre i przejmujące spojrzenie ku gabinetowi, jakby przez zasłaniającą go portierę chciał przeniknąć głęboką ciemność, w nim panującą.
Potem zwróciwszy wzrok na piękną i z przestrachu bladą żonę, rzekł zupełnie spokojnym głosem:
— A więc porozmawiajmy chwilkę.
— Jak się podoba Waszej królewskiej mości — odpowiedziała młoda kobieta drżącym głosem, siadając na krześle, które mąż jej wskazał.
Bearneńczyk usiadł obok niej.
— Niech sobie ludzie mówią, co chcą — powiedział Henryk — jednak ja nasze małżeństwo uważam za dobre. Ja do pani, a pani do mnie należysz.
— Lecz... — przerwała przestraszona Małgorzata.