Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/499

Ta strona została przepisana.

ciem de Porcian; zatem twój przyjaciel napróżno się do mnie udał.
— Lecz, Najjaśniejszy panie, co sądzisz o usposobieniach książąt Kondeuszów i de Porcian?
— Co sądzę o ich usposobieniach, René? Bóg, któremu służę, nie obdarzył mnie przywilejem czytania w sercach ludzkich.
— Wasza królewska mość możesz zapytać o to samego siebie — powiedział Florentczyk ze spokojnością. — Czyż w życiu Waszej królewskiej mości nie wydarzył się jaki wypadek tak smutny, ażeby mógł służyć za powód do pobłażania, tak boleśny, żeby mógł służyć za kamień probierczy do wspaniałomyślności?
Te słowa były wymówione głosem, na który Karolina zadrżała; była to alluzya tak prawdziwa, tak dotykalna, że młoda kobieta odwróciła się, żeby uniknąć spotkania ze wzrokiem Henryka.
Henryk uczynił nad sobą ostatnie usiłowanie, wyjaśnił czoło, które, gdy Florentczyk mówił, przybrało wyraz groźby i przeszedłszy ze szlachetnej boleści synowskiej rozdzierającej mu serce, do głębokiego zamyślenia, rzekł:
— W mojem życiu, wypadek smutny... nie