Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/504

Ta strona została przepisana.

Mouya, stojącego, jak już mówiliśmy, na warcie, i udając, że go uczy, powiedział.
— De Mouy’u, zapewne nie bez ważnych powodów rzuciłeś się do tego wilczego dołu.
— Naturalnie, Najjaśniejszy panie. Od ośmiu dni już czatuję. Wczoraj dopiero dowiedziałem się. że Wasza królewska mość wyjdzie obejrzeć swego konia; stanąłem więc na warcie u drzwi Luwru.
— Lecz jakim sposobem jesteś w tym mundurze?
— Kapitanem kompanii jest protestant, jeden z moich przyjaciół.
— Masz muszkiet i stań do frontu. Uważają na nas. Powracając, będę się starał pomówić z tobą; lecz gdybym do ciebie nie przemówił, nie zaczepiaj mnie. Do widzenia.
Do Mouy zaczął chodzić kroki miarowymi, Henryk zaś zbliżył się do konia.
— Co to za piękny konik? — zapytał książę d’Alençon z okna.
— Właśnie chcę go wypróbować — odpowiedział Henryk.
— Lecz to nie dla mężczyzny ten koń.
— To też przeznaczony jest dla pięknej kobiety.
— Nie wydajże się, Henryku, zobaczymy tę