Na miejscu de Mouya stał prawdziwy Szwajcar.
D’Alençon bacznie spojrzał na żołnierza stojącego na warcie, potem, obróciwszy się ku Henrykowi, zapytał:
— Bracie, wszak to nie ten człowiek, z którym przed chwilą rozmawiałeś?
— Nie; tamten jest jeden z moich; umieściłem go w straży szwajcarskiej; dałem mu pewne polecenie, które pobiegł wypełnić.
— Aha!... — mruknął książę, jak gdyby ta odpowiedź już go zadowolniła.
— A Małgorzata, jakże się miewa?
— Właśnie do niej idę, mój bracie.
— Jakto? więc jej nie widziałeś od wczoraj?...
— Nie. Byłem u niej tej nocy o godzinie jedenastej, lecz Gillonna powiedziała mi, że królowa strudzona, udała się na spoczynek.
— Teraz nie zastaniesz jej u siebie, gdyż wyszła.
— Być może — odpowiedział Henryk — zapewne udała się do klasztoru Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny.
Niepodobieństwem było ciągnąć dłużej rozmowę; Henryk bowiem postanowił tylko odpowiadać.
Szwagrowie rozeszli się.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/507
Ta strona została przepisana.