— A! a!... — odparł książę — a więc jeszcze wątpisz, panie de Mouy. Lecz prawda, że od pierwszego razu nie mogę od ciebie wymagać, iżbyś położył we mnie zupełne zaufanie. Z czasem poznasz mnie lepiej. Później zostaniemy związani wspólnością jednej sprawy, a wtedy podejrzliwość twoja upadnie. Mówisz więc, że dzisiaj wieczorem?
— Tak, panie, ponieważ niema ani chwilki do stracenia. Dzisiaj wieczorem przyniosę odpowiedź. Lecz gdzie się zejdziemy?
— W Luwrze, tutaj, w tym pokoju.
— Lecz ten pokój jest zajęty — powiedział de Mouy, spostrzegłszy dwa łóżka, stojące naprzeciwko siebie.
— Tak jest, tutaj stoi dwóch moich dworzan.
— Mości książę, zdaje mi się, że niebardzo będzie dla mnie bezpiecznie powrócić do Luwru.
— Dlaczego?
— Ponieważ, kiedy pan mnie poznałeś, i inni, mający tak dobry wzrok jak Wasza książęca mość, mogą mnie również poznać. Powrócę dzisiaj do Luwru, lecz, jeżeli mi dasz to, czego będę wymagał.
— Czegóż chcesz?
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/521
Ta strona została przepisana.