— Panie — wyszeptała Małgorzata, zwracając również oczy na drzwi gabinetu.
Bearneńczyk, spostrzegłszy, że wybieg udał mu się, mimowolnie się uśmiechnął.
— Oto, co zamierzam uczynić — mówił Henryk, jakby nie zważając na pomieszanie młodej kobiety — chcę...
— Panie!... — zawołała Małgorzata, nagle wstawszy i schwyciwszy króla za rękę — dozwól mi odpocząć; jestem wzruszona... gorąco mi... duszno...
Rzeczywiście, Małgorzata była blada i drżała; zdawało się, że upadnie na dywan.
Henryk poszedł do okna, mającego widok na rzekę, i otworzył je.
Małgorzata udała się za nim.
— Cicho! cicho! Najjaśniejszy panie! zlituj się!... — powiedziała królowa słabym głosem.
— Dlaczegóż?... — zapytał Bearneńczyk uśmiechnąwszy się — przecież mówiłaś mi pani, że jesteśmy sami.
— Tak; lecz czy Wasza królewska mość nie wiesz — że za pomocą tuby, przez sufit lub przez mur przeprowadzonej, można wszystko — słyszeć?
— Prawda, prawda — żywo i jak najciszej
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/53
Ta strona została przepisana.