Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/531

Ta strona została przepisana.

się czarującym — powracać tak późno! Zasłużyłeś pan na tę karę.
— Ja się też pani wcale nie żalę — rzekł La Mole, kłaniając się z uszanowaniem. — Chociażby mnie zamordowano, poczytałbym to sobie za szczęście, na jakie nie zasługuję. Jakkolwiek bądź, czym wracał do domu wcześnie czy późno, dosyć, że z ulicy Mortellerie wypadło na mnie czterech łotrów, uzbrojonych w niezmiernie długie kuchenne noże. Było to bardzo śmieszne, nieprawdaż, pani? z tem wszystkiem musiałem uciekać, zapomniałem bowiem wziąć szpadę z domu, w którym nocowałem.
— A! teraz rozumiem — zawołała Małgorzata z doskonale udaną szczerością — a więc pan szukasz swej szpady?
La Molo spojrzał na Małgorzatę, jak gdyby jakie powątpiewanie wdarło się do jego serca.
— Pani! jabym z ochotą powrócił, ażeby odzyskać szpadę, gdyż miała wyborną klingę. Lecz nie wiem, gdzie jest ten dom.
— Jakto, panie?... — zapytała Małgorzata — pan nie znasz domu, w którym dzisiejszą noc przepędziłeś.
— Nie znam pani, i niech mnie dyabli por-