Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/55

Ta strona została przepisana.

ne wdzięczności, i podając mu rękę, powiedziała:
— Zgadzam się zupełnie.
— Czy na szczery i uczciwy związek polityczny?... — zapytał Henryk.
— Tak jest.
Bearneńczyk poszedł do drzwi, przyciągając ku sobie Małgorzatę, jakby oczarowaną jego spojrzeniem.
A gdy portiera opadła już pomiędzy nimi i sypialnią, rzekł prędkim i cichym głosem:
— Dziękuję ci, Małgorzoto! Jesteś godną córą Francyi. Odchodzę zupełnie spokojny. Szczera przyjaźń zastąpi brak miłości. Rachuję na ciebie, równie jak i ty z swej strony na mnie liczyć możesz. Zegnam panią.
I Henryk pocałował żonę w rękę, z lekka ją uścisnąwszy; potem powolnym krokiem wracał do siebie, rozmawiając w korytarzu z samym sobą:
— Kto tu u dyabła może być u niej? Król, czy książę Andegaweński? książę d’Alençon, czy książę Gwizyusz? brat, czy kochanek? a może też jedno i drugie? W istocie, jestem prawie zły, że oznaczyłem baronowej schadzkę; lecz dałem słowo, a Dariola czeka... trzeba więc iść. Obawiam się tylko, czy nie będzie jej przykro, że idę