Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/567

Ta strona została przepisana.

— Nie dowierzajcie księciu — powiedziała Małgorzata — jego ponury i przenikliwy umysł również jest obcym uczuciu nienawiści, jak przyjaźni. Franciszek zawsze jest gotów obejść się z przyjaciółmi jak z nieprzyjaciółmi, lub znowu z nieprzyjaciółmi jak z przyjaciółmi.
— Panie de Mouy, czy on na ciebie teraz czeka?
— Tak jest.
— Gdzie?
— W pokoju swoich przybocznych dworzan.
— O której godzinie?
— Będzie na mnie czekał do północy.
— Teraz dopiero jedenasta — rzekł Henryk — a zatem nic niema straconego; idź do niego, de Mouy’u.
— Czy możemy dostać pańskie słowo honoru? — zapytała Małgorzata.
— Naturalnie, niema nawet oczem mówić — powiedział Henryk z nieudaną szczerością, którą tak dobrze umiał okazywać pewnym osobom w pewnych okolicznościach.
— Najjaśniejszy panie, masz słuszność — odrzekł de Mouy. — Lecz ja ośmielam się wymagać słowa od ciebie, ażebym mógł naczelnikom oświadczyć, żem je otrzymał. Najjaśniejszy panie, wszak nie jesteś katolikiem?