król rzucił się za niem, trąbiąc w róg; zaraz za królem, podążali książę d’Alençon i Henryk, któremu Małgorzata dała znak, ażeby ani na krok nie opuszczał Karola.
Reszta myśliwych pobiegła również za królem.
Lasy królewskie miały zupełnie odmienną postać w epoce, w której się odbywa opowiadana przez nas historya; nie było tam jeszcze parków, poprzerzynanych zdatnemi do jazdy drogami.
W on czas, żadna ręka nie podejmowała około nich starania.
Królowie nie pomyśleli nawet, ażeby z nich ciągnąć handlowe zyski i dzielić je na gaje, zarośla i knieje.
Drzewa, zasiewane nie przez uczonych leśniczych, lecz ręką Boga, rzucającego ziarno na los wiatru, rosły nie w porządku, lecz bez ładu, jak to ma jeszcze teraz miejsce w dziewiczych lasach Ameryki.
Słowem, ówczesne lasy, były siedliskiem mnóstwa dzików, jeleni, wilków i rozbójników.
Ze dwanaście ścieżek przerzynało las de Bondy, na około którego ciągnęła się droga, zbierająca na swym obwodzie te wszystkie ścieżki.
Po upływie kwandransa zdarzyło się to, co
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/629
Ta strona została przepisana.