Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/636

Ta strona została przepisana.

Tavannes znikł.
— Król!... — zawołał książę d’Alençon.
I rzucił się w ślad za nim.
Henryk, uspokojony obecnością swoich przyjaciół, dał im znak, żeby się nie oddalali; sam zaś zbliżył się do dam.
— Cóż tam?... — zapytała Małgorzata, zbliżywszy się do niego na kilka kroków.
— Nic pani — odpowiedział Henryk — polujemy na dzika.
— I to już wszystko?
— Tak: wiatr od wczorajszego poranku wieje z przeciwnej strony, lecz zdaje mi się, że ja to nawet przepowiedziałem.
— Zmiana wiatru jest niekorzystną dla polowania; nieprawdaż, panie?... — zapytała Małgorzata.
— W rzeczy samej — odpowiedział Henryk — niszczy czasami wszystkie rozporządzenia, a w takim razie trzeba znowu obmyślać nowy plan.
W tej chwili szczekanie psów dało się słyszeć bardzo blizko. Natychmiast każdy strzelec zajął swoje stanowisko, wytężył wzrok i nadstawił ucha.
Prawie zaraz ukazał się dzik, i zamiast rzucić się w las, pobiegł drogą, prosto do miej-