król — wszystko mi jedno; idzie mi o to, ażeby byli odważnymi. Król wyrzekł te słowa z tak obojętnym wyrazem twarzy, że nawet książę Gwizyusz zadziwił się.
— Wasza królewska mość zajmuje się naszymi Fiamandczykami — rzekł wchodząc admirał, któremu Karol IX-ty przed kilku dniami pozwolił wchodzić, bez opowiadania się.
— A!... otóż mój ojciec admirał — rzekł Karol IX-ty — tylko cośmy zaczęli mówić o wojnie i odważnych, a on tuż; zawsze to natura ciągnie wilka do lasu; mój szwagier Henryk i brat Gwizyusz, oczekują posiłków dla swej armii. O tem właśnie mowa.
— Posiłki te już nadciągają — odpowiedział admirał.
— Czyś pan odebrał jakie wiadomości?... — zapytał Bearneńczyk.
— Tak, mój synu, a szczególniej o panu de La Mole; wczoraj był on w Orleanie, jutro więc a najdalej pojutrze, przybędzie do Paryża.
— Niech dyabli wezmą!... nie wiedziałem, że pan admirał jest czarnoksiężnikiem, kiedy wie, co się dzieje o trzydzieści lub czterdzieści mil od Paryża. Co do mnie, chciałbym wiedzieć z podobną
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/64
Ta strona została przepisana.