Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/647

Ta strona została przepisana.

Przybywszy do Luwru, plan jego był już gotów.
Nie przebierając się, cały pokryty krwią i kurzem, udał się do księcia d’Alençon; znalazł go bardzo pomieszanego i przechadzającego się po pokoju wielkiemi krokami.
Spostrzegłszy Henryka, książę zrobił poruszenie.
— Tak — rzekł Henryk, wziąwszy go za obydwie ręce — pojmuję ja wszystko; mój dobry bracie, gniewasz się na mnie za to, że ja pierwszy spostrzegłem, iż twoja kula strzaskała nogę królewskiego konia, zamiast zabić dzika, jak było twoim zamiarem. Lecz cóż robić! Nie mogłem wstrzymać się od wykrzyku pełnego zdumienia. Zresztą, król byłby to spostrzegł i sam, nieprawdaż?
— Bezwątpienia, bezwątpienia — — mruknął d’Alençon. — Lecz ja nie mogę przypisać tego doniesienia niczemu innemu, jak tylko złemu zamiarowi z twej strony; skutkiem tego, jak sam widziałeś, było to, że mój brat Karol podejrzewa mnie o jakieś zamysły.
— Zaraz o tem szczegółowiej pomówimy. Co się zaś tyczy mego dobrego lub złego zamiaru, naumyślnie tu przychodzę, żeby zdać się na twój własny sąd.