Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/651

Ta strona została przepisana.

wieniami, nad któremi przyszedłem naradzić się z tobą, jak z przyjacielem.
— Powiedz lepiej, jak z bratem.
— Tak, jak z bratem — dorzucił Henryk.
— Mów więc, słucham cię.
— Najprzód, muszę ci przedstawić, mój kochany Franciszku, stan mojej duszy. We mnie niema ani chęci, ani żądzy wyniesienia, ani żadnych zdolności; jestem po prostu biednym, spokojnym i bojaźliwym wiejskim szlachcicem; trudy spiskowego, w moich ochach, nie dadzą wynagrodzić się nawet prawie pewną perspektywą tronu.
— A! mój bracie — rzekł Franciszek — sam się krzywdzisz. Nie wierzę temu co mówisz.
— A jednak jest to prawdą, mój bracie — odpowiedział Henryk — prawdą tak dalece, że gdybym miał prawdziwego przyjaciela, zrzekłbym się na jego korzyść tej władzy, którą mi chce ofiarować zajmująca się mną partya; lecz — dodał z westchnieniem — nie mam wcale przyjaciela takiego.
— Być może, że masz. Mylisz się tylko, bezwątpienia.
— Nie, na honor nie!... — powiedział Hen-