Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/668

Ta strona została przepisana.

chciałbym widzieć tego pana de La Mole. Ale to już innym razem.
I jeszcze raz obrzuciwszy pokój spojrzeniem, Karol uściskał Małgorzatę i wyszedł z królem Nawarry, trzymając go pod rękę.
U bramy Luwru Henryk chciał się zatrzymać, ażeby z kimś pomówić.
— Pójdźmy, pójdźmy! wychodź prędzej, Henrysiu — rzekł do niego Karol. — Kiedy ci mówię, że powietrze Luwru nie jest zdrowe dla ciebie dzisiejszego wieczoru, to, do wszystkich dyabłów! możesz mi wierzyć.
— Lecz cóż de Mouy będzie robił sam jeden w moim pokoju?... Byle tylko to powietrze, które mnie szkodzi, nie było jeszcze szkodliwszem dla niego.
— A tak! — powiedział król, gdy już oba przeszli zwodzony most. — Więc to nie obchodzi cię wcale, Henrysiu, że dworzanie d’Alencona umizgają się do twej żony?
— Jakto. Najjaśniejszy panie?
— Tak; ten p. de Coconnas czyż nie robi do Margot słodkich oczków?
— Któż ci to powiedział, Najjaśniejszy panie?
— Hm! — odparł król. — Powiedziano mi...
— Istny żart; p. de Coconnas robi słodkie