oczki, to prawda, lecz nie do niej, tylko do księżnej de Nevers.
— A! ba! ba!
— Mogę zapewnić Waszą królewską mość, że tak jest, a nie inaczej.
Król zaczął się śmiać do rozpuku.
Po chwili powiedział:
— Dobrze! Kiedy książę Gwizyusz przyjdzie opowiadać mi swoje przygody, wytargam go lekko za wąsy i opowiem mu czyny jego siostry. Jednakże — rzekł król, namyślając się — nie pamiętam dobrze, o kim to on mnie mówił: czy o panu de Coconnas, czy też o panu de La Mole.
— To czy owo, zawsze jest kłamstwo, Najjaśniejszy panie — powiedział Henryk. — Mogę ręczyć za uczucia mej żony.
— Dobrze! Henrysiu, dobrze! — rzekł król. — Na honor, jesteś dzielny chłopiec i zdaje mi się, że w końcu nie będę mógł obejść się bez ciebie.
To powiedziawszy, król gwizdnął szczególniejszym sposobem i zaraz z za węgła ulicy Beauvois wyszło czterech ludzi.
Ludzie ci przyłączyli się do króla i wszyscy razem udali się ku środkowi miasta.
Wybiła godzina dziesiąta.
— No i cóż? — zapytała Małgorzata po
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/669
Ta strona została przepisana.