Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/695

Ta strona została przepisana.

— Tak; uważam, ze masz wielką chęć tam powrócić; lecz jeśli będziesz bardzo uparty — dodał z uśmiechem Karol — strzeż się, radzę ci; moja matka tak cię bardzo kocha, iż za nic w święcie rozłączyć się z tobą nie zechce.
— Co Wasza królewska mość będziesz robić dziś wieczór? — zapytał Henryk, zmieniając tę niebezpieczną rozmowę.
— Chcę cię zaznajomić, Henrysiu, z pewną osobą. Powiesz mi też swe zdanie.
— Jestem na rozkazy Waszej królewskiej mości.
— Na prawo! na prawo! Idziemy ulicą des Barres.
Dwaj królowie, wraz ze swoją eskortą, przeszli ulicę de la Savonnerie, gdy nagle, w stronie pałacu Kondeuszów, spostrzegli obwiniętych w duże płaszcze dwóch ludzi, którzy bez najmniejszego szelestu, wyszli skrytemi drzwiczkami.
— O!.. o!.. — powiedział król do Henryka, który podług zwyczaju, patrzał, lecz milczał — to coś godnego uwagi.
— Z czego o tem wnosisz, Najjaśniejszy panie? — zapytał król Nawarry.
— Powiedziałem to nie do ciebie, Henrysiu; ty ufasz swej żonie — dodał Karol z uśmiechem;