Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/696

Ta strona została przepisana.

— lecz twój kuzyn Kondeusz nie ufa swojej; albo jeśli jej ufa, to się myli, niech mnie dyabli porwą!
— Lecz dlaczego myślisz, Najjaśniejszy panie, że ci panowie byli u pani Kondeuszowej?
— Mam przeczucie. Nieruchomość tych dwóch ludzi, którzy zatrzymali się u drzwi skoro nas zobaczyli, przytem szczególny krój płaszcza niższego z nich... Przez Boga! byłoby to dość zabawne.
— Co?
— Nic; przyszła mi pewna myśl do głowy; podejdźmy bliżej.
I poszedł prosto do dwóch nieznajomych, którzy, widząc, że się do nich zbliżają, postąpili kilka kroków, ażeby się oddalić.
— Hola! panowie — rzekł król — zatrzymajcie się!
— Czy to panowie do nas mówią? — zapytał głos, na który wzdrygnęli się Karol i jego towarzysz.
— No i cóż, Henrysiu? — powiedział król. — Czy poznajesz teraz ten głos?
— Najjaśniejszy panie! — rzekł Henryk. — Gdyby brat twój, książę Andegaweński, nie był pod Roszellą, gotów byłbym przysiądz, że to jest jego głos.