Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/724

Ta strona została przepisana.

— Najjaśniejszy panie, nie rozumiem — rzekł Henryk.
— Zaraz zrozumiesz, Henrysiu.
Król Nawarry z zadziwieniem spojrzał na Karola, którego głos i oblicze przybrały wyraz słodyczy, tak odmiennej od zwykłego charakteru jego fizyonomii, że Henryk zaledwie mógł go poznać.
— Henrysiu! — powiedział król — mówiłem ci, że wychodząc z Luwru, wychodzę z piekła; wchodząc tutaj, wchodzę do raju.
— Najjaśniejszy panie! — odrzekł Henryk — jestem szczęśliwy, że Wasza królewska mość uznałeś mnie godnym wejść z tobą do nieba.
— Droga do niego wązka — powiedział król, wstępując po ciasnych schodach — lecz to tylko dlatego, żeby porównanie było zupełne.
— Co to za anioł strzeże wejścia do twego Edenu? Najjaśniejszy panie?
— Zaraz zobaczysz — odpowiedział Karol IX-ty.
Dał Henrykowi znak, żeby szedł za nim bez szmeru, otworzył jedne drzwi, potem drugie, i zatrzymał się na progu.
— Patrz! — powiedział.
Henryk zbliżył się, i utkwił oczy w jednym