— Czy człowiek, którego kazałem zawołać, jest już tu?
— Od pół godziny.
Karol wstał, zbliżył się do okna, popatrzył, czy kto nie podgląda, przyłożył do drzwi ucho, dla przekonania się, czy kto nie podsłuchuje, otrząsnął kurz ze swej zbroi, pogłaskał ogromnego charta, krok w krok za nim chodzącego, nareszcie zatrzymawszy się przy mamce, rzekł:
— Dobrze, każ mu wejść.
Mamka wyszła, król zaś oparł się o stół, na którym leżało mnóstwo rozmaitego rodzaju broni.
W tej chwili uchyliła się znowu portiera i weszła osoba, na którą król oczekiwał.
Byłto człowiek, około czterdziestu lat mający, szarych, fałszywych oczu, nosa zakrzywionego na podobieństwo dziobu sowy, i wystających na policzkach kości; wchodząc, starał się przybrać na twarzy wyraz szacunku, zamiast którego pokazywał się tylko obłudny uśmiech na zbladłych ze strachu ustach.
Karol lekko wyciągnął po za siebie rękę i, oparłszy ją na gałce od pistoletu nowego wynalazku, z którego wystrzał następował nie za pomocą lontu, lecz od zetknięcia krzemienia ze stalowem kółkiem, spoglądał na przybyłego swoim
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/73
Ta strona została przepisana.