Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/740

Ta strona została przepisana.

głem się na to zgodzić, ażeby uprowadzono do Bastylli człowieka, który mi życie ocalił. Nie chciałem się kłócić z tobą; jestem dobrym synem. A przytem — dodał zupełnie cicho — dobry Bóg karze dzieci, które się kłócą z swoją matką; najlepszy przykład z mego brata Franciszka II-go. Przebacz mi, i przyznaj, że żart był zabawny.
— Najjaśniejszy panie, mylisz się — rzekła Katarzyna — tu nie o żart idzie.
— O żart! Zgodzisz się na to, albo niech mnie dyabli porwą!
— Najjaśniejszy panie, swoją omyłką zniszczyłeś plan, któryby nas doprowadził do ważnych odkryć.
— Ba! plan... Czy nie doszły do skutku plan, smuci cię, moja matko? Zaraz wymyślisz dwadzieścia inszych, w których spełnieniu obiecuję ci pomódz.
— Pomoc twa już zapóźna; on już teraz uprzedzony i będzie się strzedz.
— Przystąpmy prosto do rzeczy — rzekł król. — Co masz przeciwko Henrykowi?
— On spiskowy.
— Tak, rozumiem; to twoje wieczne oskarżenie. Lecz któż nie układa spisków w tem przyjemnem królewskiem mieszkaniu, które nazywają Luwrem.