Na nieszczęście, pani de Sauve nie mogła słyszeć tego pytania, gdyż już była daleko.
Nagle, na schodach u góry, pokazał się drugi cień.
Był to mężczyzna.
— Cicho!... — rzekł tenże człowiek.
— A! a! to ty Franciszku?
— Nie nazywaj mnie po imieniu.
— Cóż się to stało?
— Idź do siebie a dowiesz się; potem wyjdź na korytarz, obejrzyj się dobrze na wszystkie strony, czy cię nikt nie szpieguje, i wejdź do mnie.
I zniknął, jak znikają w teatrze cienie, zapadające się pod scenę.
— Zagadka coraz dalej się ciągnie — powiedział do siebie Bearneńczyk — lecz ponieważ jej rozwiązanie już jest blizkie, chodźmy, a przekonamy się.
Jednak, nie bez wzruszenia Henryk poszedł dalej; miał on ten błąd młodości — czułość.
Wszystko się jasno odbijało w tej duszy, gładkiej jak źwierciadło, i wszystko co słyszał, przepowiadało mu jakieś nieszczęście.
Zbliżył się do drzwi swego mieszkania, i zaczął słuchać.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/744
Ta strona została przepisana.