kim razie, to bardzo zasmuci królowę; ona się nim bardzo zajmuje.
— Zajmuje, mówisz? — zapytał d’Alençon.
— Bezwątpienia. Czyż sobie nie przypominasz, Franciszku, że twoja siostra przedstawiała ci go?
— Tak — rzekł książę przytłumionym głosem — chciałbym się jej przysłużyć i, chcąc, żeby czerwony płaszcz nie skompromitował go, poszedłem do niego, i zabrałem płaszcz do siebie.
— O! o! — powiedział Henryk — postąpiłeś sobie bardzo roztropnie; a teraz, nietylko żebym się założył, lecz przysiągłbym, że to był on...
— Nawet i przed sądem? — zapytał Franciszek.
— Na honor! tak — odpowiedział Henryk. — Zapewnie przychodził do mnie w jakiem poselstwie od Małgorzaty.
— Gdybym był pewny, że potwierdzisz moje świadectwo — rzekł d’Alençon — gotówbym go oskarżyć.
— W takim razie, mój bracie — odpowiedział Henryk — nie będę ci się sprzeciwiał.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/749
Ta strona została przepisana.