Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/770

Ta strona została przepisana.

— Nie, nie — rzekł Karol — Gwizyusz mówił mi, iż spotkał lektykę Małgorzaty.
— A tak — powiedziała Katarzyna — ma ona dom w mieście.
— Na ulicy Cloche-Percée! — zawołał król.
— Tak, zdaje mi się, że tam — odpowiedziała Katarzyna.
— O! tego już zanadto — rzekł d’Alençon, zagłębiając paznokcie w piersiach.
— Więc to on — powiedział król — bronił się przeciwko nam dziś w nocy, i rzucił na mą głowę srebrnym dzbanuszkiem. A nędznik!
— O! tak, nędznik! — powtórzył Franciszek.
— Macie słuszność, moje dzieci — rzekła Katarzyna, jakby nie pojmując, jakie uczucia burzyły księcia i króla. — Macie słuszność; gdyż nierozważna gadatliwość z jego strony, może łatwo zgubić dobre imię francuzkiej księżniczki. Dosyć będzie, jak się upije.
— Albo jak się zacznie chlubić — dorzucił Franciszek.
— Bezwątpienia, bezwątpienia — rzekł Karol — lecz nie możemy przedstawić tej sprawy sądowi, aż dopóki przynajmniej Henryk nie podniesie skargi.
— Mój synu — powiedziała Katarzyna, po-