swego brata Henryka, ponieważ dzisiejszej nocy zaduszono pana de La Mole.
— Najjaśniejszy panie — zapytał Henryk — czy w samej rzeczy powziąłeś ten zamiar?
— Nietylko powziąłem? lecz go obmyśliłem i postanowiłem wykonać. Z galantem załatwimy się sami. Wyprawa składać się będzie ze mnie, księcia Andegaweńskiego, księcia d’Alençon i księcia Gwizyusza. Uważaj: król, dwaj książęta krwi i książę udzielny, nie licząc ciebie.
— Jakto, nie licząc mnie?
— No, przecież i ty będziesz z nami.
— Ja?
— No tak, ty; skoro my zaczniemy go dusić, ty poczęstujesz tego zucha sztyletem, prawdziwie królewskiem pchnięciem.
— Najjaśniejszy panie! — powiedział Henryk — twoja życzliwość ku mnie jest zbyteczną, lecz jakim sposobem Wasza królewska mość wiesz...
— E! Na rogi wszystkich dyabłów! wiem, wiem dobrze. Bywa on u niej to w Luwrze, to na ulicy Cloche-Percée. Tam zapewne razem piszą wiersze. Chciałbym też czytać wiersze tego młokosa; zapewne pisze sielanki; rozprawiają o Bionie i Moschusie, lub szczebioczą jak Dafnis i Korydon. Henryku, nie zapomnij wziąć ostrego sztyletu.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/778
Ta strona została przepisana.