Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/78

Ta strona została przepisana.

i, oparłszy się ręką o podłogę, bacznie spoglądał na Karola, chcąc się przekonać, czy z niego nie żartuje.
— Wprawdzie kocham bardzo młodego de Mony’a — mówił dalej król — lecz również lubię mego brata Gwizyusza, i gdyby jeden z nich prosił mnie o życie dla człowieka, którego śmierci domagałby się drugi, przyznaję, że byłbym w wielkim kłopocie. Jednak, ze względu na politykę i na religię, powinienbym przenieść żądanie mego brata Gwizyusza, gdyż de Mouy chociaż jest walecznym oficerem, w porównaniu z księciem Lotaryńskim jest mało znaczącą figurą.
Podczas tej mowy, Maurevel zwolna wyprostował się, jak człowiek, powracający do życia.
— Ważną więc byłoby dla ciebie rzeczą, iżbyś w swojem położeniu teraz niej szem, starał się pozyskać względy mego brata Gwizyusza; przypominam sobie właśnie, co mi on wczoraj opowiadał.
Maurevel zbliżył się na krok.
— Wystaw sobie, Najjaśniejszy panie — mówił mi książę Gwizyusz — że co rano o dziesiątej godzinie, przechodzi ulicą Saint-Germain-l’Auxerrois, powracając z Luwru, mój śmiertelny nieprzyjaciel; widzę go zawsze przez kratę w oknie